INTERPUNKCJA CENOWA

To zjawisko, któremu należy poświęcić szczyptę uwagi, dlatego że w ostatnich latach wzrostów cen numizmatów, przybrało ono na sile, wkroczyło przebojem na rynkowy parkiet i tańczy „obertasa”, raz po raz wywijając piruety, przytupując i krzycząc do wtóru „szalonego chóru” zbieraczy.

Nie zdradzając od razu co autor ma na myśli oraz dając też czytelnikowi szansę na chwilę zastanowienia, dostrzec można, że co rusz na aukcjach numizmatycznych pojawiają się tzw. „warianty interpunkcyjne”. Do tego są to obiekty często nienotowane w popularnych katalogach (czy na pewno?), stanowiące wydawałoby się, nie lada gratkę dla kolekcjonera.

Kolekcjonerzy, płacą czasami, zdaniem wielu fachowców, zbyt wygórowane ceny za takie „nienotowańce”. Kilka przykładów z internetu powinno unaocznić czytelnikowi o jakie różnice chodzi.

https://onebid.pl/pl/monety-zygmunt-iii-waza-trojak-bydgoszcz-1601-dodatkowy-rzad-kropek/227382

ten sam ale już po latach jeszcze droższy (ze względu na kropki?)

https://onebid.pl/pl/monety-zygmunt-iii-waza-trojak-bydgoszcz-1601-dodatkowy-rzad-kropek/1311825

a tutaj kilka innych już typowych normalnych, bez wariacji:

https://onebid.pl/pl/monety-zygmunt-iii-waza-trojak-1601-bydgoszcz/1657650

https://onebid.pl/pl/monety-zygmunt-iii-waza-trojak-bydgoszcz-1601/1765685

https://onebid.pl/pl/monety-zygmunt-iii-waza-trojak-1601-bydgoszcz/1657650

Jak widać różnica jest znacząca. Oczywiście nie ma co oceniać decyzji kupującego. Więcej kropek, fajniejszy, ciekawszy, mam pieniądze, kupuję. Jednak imponujące przeskoki cenowe są wyraźnie obecne. Grosz praski, który zwykle w stanach obiegowych nie stanowi drogiego rarytasu, z różnymi kreskami, kropkami itp... potrafi kosztować:

https://onebid.pl/pl/monety-czechy-jan-i-luksemburski-grosz-praski-kutna-hora-bardzo-rzadki-brak-kreski-w-n/885965

Przykładów można wyszukiwać znacznie więcej, nie tylko na rynku polskim, ale w ogóle i we wszystkich językach. [1] Czasami można odnieść wrażenie, że autorzy opisów prześcigają się w wyszukiwaniu wręcz minimalnych (może znaczących a czasami i nie, tutaj pewnie można polemizować szeroko) różnic, jak w dziecięcej zabawie „znajdź dziesięć szczegółów różniących te dwa obrazki”.

Zrozumiałe oczywiście jest, że gdyby „baba miała wąsy”, zamiast głowy polskiego orła na monecie byłaby głowa myszki miki, niewątpliwie mamy do czynienia z ciekawą odmianą numizmatu. Podobnie jest jeśli, odnosząc się do wspomnianych wcześniej trojaków, podobizna Zygmunta III Wazy, wybita na monecie, nigdy jeszcze nie pojawiła się na rynku. Przykład:

https://onebid.pl/pl/monety-trojak-1595-bydgoszcz-iger-b-95-2-f-nienotowane-po/427653

Brak litery, pomyłka w napisie, tym bardziej nienotowane popiersia, czy inne bardzo charakterystyczne cechy krążka (a precyzyjniej stempla/i) powinny i muszą być traktowane jako wyjątkowe artefakty.

Problemem, bądź nazwijmy to „zjawiskiem na pograniczu”, jest interpunkcja. Istnieją warianty interpunkcyjne, dzielące nieprawidłowo słowa bądź litery typu R.EX. P.OLONIAE, które stanowią jakąś wyjątkowość, czy różne znaki interpunkcyjne, które niewątpliwie warto wynotować w katalogu. Czasami nie trzymają się one reguł, świadczą wielokrotnie o analfabetyzmie rytowników stempli, są świadectwem pewnych technologii menniczych, czy jakimś innym symbolem (np. datowania itp...). Te jawią się jako ważne. Jak daleko jednak zgłębiać „problem”, aby nie stać się poddanym „interpunkcji - królowej typów nienotowanych”, jak to zabawnie określił właściciel firmy numizmatycznej Krzysztof Szafrański.

Zasadne wydaje się więc być pytanie, czy właśnie mniejsze, czasami, na pierwszy rzut oka, nie mające wpływu na ogólny odbiór monety, szczegóły charakterystyczne, tworzą wariant czy odmianę wartą zapłacenia większych pieniędzy i dołączenia do kolekcji oraz czy tak naprawdę są one nienotowane (bo nikt z autorów katalogów nie zwrócił uwagi). Czy sens wynotowywania wszystkich różniących się między sobą monet nie jest przypadkiem wątpliwy, a fakt samej zmienności, kropki na kreskę, kreski na kropkę, położenia kropki wyżej czy niżej, jest już dawno rozpoznany, tylko że „średnio interesujący”, dlatego w katalogu pominięty. Spójrzmy bliżej, na wspomniane katalogi.

Odmiany w ramach typu zostały utworzone zazwyczaj na podstawie mniejszych różnic występujących na awersie lub rewersie trojaka. Podstawą tego rozróżnienia były albo różnice literowe, albo różnice w znakach interpunkcyjncyh. Nie wymieniono jednak w katalogu odmian, które mogłyby powstać, gdyby uwzględniono różnice w liczbie i układzie kropek jako znaków interpunkcyjnych. Takich odmian byłoby wiele, jednak ich zestawienie byłoby trudne....” - o ile nie niemożliwe, a czasami i pewnie nie mające wartości naukowej.[2]

Wielki zbieracz odmian monet trzygroszowych jak czytamy powyżej, a i zespół tworzący jeden z najpoczytniejszych katalogów polskich, widział wiele monet, dzisiaj oferowanych jako nienotowane.

Oczywiście, faktowi, że konkretna pozycja nie została odnotowana w katalogu, nie można zaprzeczyć, warto się jednak zastanowić nad sensem takiej adnotacji. W katalogu Ejzenharta/Millera czytamy:

Ujęte w katalogu typy i odmiany monet 3-krajcarowych prezentują wszystkie podstawowe warianty, jakie udało się ustalić w oparciu o dostępne autorom aukcje krajowe i zagraniczne, zbiory muzealne i prywatne kolekcje. W opracowaniu, mając na uwadze zachowanie jego czytelności i przejrzystości, nie wyszczególniano odmian różniących się wyłącznie znakami interpunkcyjnymi”.[3]

Jak widać, interpunkcja jest często traktowana surowo (może i „po macoszemu”), choć różne, jak widać, podejścia prezentują autorzy katalogów i różnie uzasadniają potrzebę wyszczególnienia większej bądź mniejszej ilości wariantów interpunkcyjnych. Zapewne i czytelnicy tego artykułu, będą podzieleni co do schematu, pewnej zasady, czy reguły jaka powinna przyświecać podejściu do znaków interpunkcyjncych, o „mniejszej wartości naukowej”, choć to może nie najodpowiedniejsze określenie. Podsumowując.

Można stać się fizykiem kwantowym numizmatyki, badając strukturę atomową naszych polskich popularnych np. półtoraków Zygmunta III, i występujące w niej różnice,. Można też pewnie dostrzec dysproporcje w ilości atomów, tyle że może jest to tylko sztuka dla sztuki. Natomiast zbieracz monet (typów, wariantów, odmian) powinien rozważyć zbyt głębokie wnikanie w wyszukiwanie różnic i dołączanie kolejnych „nienotowanych” egzemplarzy do kolekcji.

Nie oznacza to, że nie należy tego robić, tylko w jakim stopniu i zakresie. A i tak na koniec, jak widmo znikąd, pojawia się nieodłączne pytanie „Ile Panie za to i dlaczego tak drogo???”.

 

[1] – więcej przykładów można znaleźć samemu i nie jest celem autora pastwienie się nad konkretnymi monetami, artykuł raczej ma być tylko wskazaniem na występujące szczególne anomalie cenowe.

[2] – Cytat pochodzi z Katalogu trojaków polskich Tadeusza Igera, Warszawa 2008, - strona 7.

[3] – Monety Trzykrajcarowe z Mennic Śląskich, D. Ejzenhart i R. Miller, Wrocław 2012