Zmorą kupujących monety, banknoty oraz medale, sprzedających również są w ostatnich kilku bądź nawet kilkunastu latach tzw. stany zachowania, czyli inaczej i prościej ujmując opisy piękna danego przedmiotu.
W przypadku antyków, przedmiotów starych w szczególności, można też mówić o ich stopniu zużycia. W wielu dziedzinach antykwarycznych stawia się na notę opisową typu "przedmiot wyjątkowej urody", "piękny/a w swej istocie", "ładnie zachowany, choć z niewielkimi uszkodzeniami powierzchni". Tak jest np. przy opisach obrazów, starych cukiernic, pater czy szkieł. Są również obszary antykwaryczne takie, w których specjaliści i pasjonaci przyjęli jakieś skale numeryczne i chętnie się nimi posługują.
Tutaj można wspomnieć głównie o monetach i banknotach, gdyż to właśnie podczas opisu i wartościowania ich piękna i stanu zachowania stosuje się skale numeryczne.

We wczesnych publikacjach dotyczących np. numizmatyki (podręcznik numizmatyki Gumowski) próżno szukać numerów, stany zachowania traktowane są raczej opisowo. Autorzy rejestrują głównie naturalny wpływ stanu zachowania na cenę natomiast nie wyznaczają dokładnych kryteriów wartościujących piękno, bo czymże ono jest w istocie.

 

""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""
Gumowski M., Podrecznik numizmatyki polskiej, Kraków 1914, str. 2.

Ceny monet. Kwestya ile za monetę lub wykopalisko zapłacić, jest dla zbieracza rzeczą czysto subijektywną. Nic tutaj nie pomogą cenniki, ani inne normy stałe. Cena zależy bowiem od rozmaitych czynników. Monety okazałe, piękne i złote mają zawsze chętnych nabywców, tak samo monety pięknie odbite i zachowane ...
""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""


W sumie podejście takie wcale nie jest głupie, ponieważ każdy piękno danego przedmiotu inaczej postrzega i ocenia. Subiektywizm takiej oceny jest naturalnie uprawniony, jako że jesteśmy ludźmi o różnych poglądach, zapatrywaniach, poczuciu prawdy, piękna, różnych doświadczeniach życiowych itd. Umberto Eco, pisząc dwie książki pt. "Historia piękna" oraz "Historia brzydoty", pokazał, iż oba te, jakże przeciwstawne pojęcia, to tylko ekstrema pozorne, gdyż na przestrzeni wieków one ewoluowały, zmieniały się, czasami zbliżały do siebie a nawet przenikały. W zależności od obserwatora nie zawsze można było ustalić co tak naprawdę jest piękne a co brzydkie.

 


"""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""
Eco U., Historia brzydoty, Poznań 2016, str. 10.

Pojęcia piękna i brzydoty miały charakter względny w różnych kulturach i okresach historycznych (...). Oddźwięk tych poglądów znajdziemy po kilku stuleciach w Dictionnaire philosophique Voltaire'a: "Zapytajcie ropuchę, czym jest piękno, piękno prawdziwe, kalon. Odpowie wam, że piękna jest jego samica, z jej dwojgiem pięknych, krągłych oczu, nasadzonych na drobnej główce, o szyi płaskiej i szerokiej, żółtym brzuszku i brunatnym grzbiecie. Zapytajcie czarnego mieszkańca Gwinei: dla niego piękno uosabia ciemna, lśniąca skóra, głęboko osadzone oczy i płaski nos. Zagadnijcie o to diabła|: powie wam, że piękno jest rogate, ma cztery pazurzaste łapy i ogon.
"""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""

 

Może to zbyt ekstremalny przykład z mistrza słowa, jednak tak jest i po dziś dzień, "piękno i brzydota" są subiektywne, choć w miarę rozwoju cywilizacji wypracowaliśmy pewien stopień perfekcji (może nawet pojęcia piękna), wymuszony co prawda postępem technologicznym, ale jednak. Udało się zewidencjonować prawie wszystko, od prostych przedmiotów z kodem kreskowym, po drzewa z mapowanym chipem RFID. "Z siłą wodospadu" tworzymy różne normy i standardy typu ISO, i taka standaryzacja rozprzestrzenia się po wszelakich dziedzinach życia człowieka. Wkracza ona również na obszary dotychczas zarezerwowane dla ducha subiektywizmu obserwacyjnego.

Numizmatyka nie pozostała obojętna wobec takiego rozwoju rzeczy. Już w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku powstają pierwsze próby doprecyzowania, co, przynajmniej w teorii, powinno uchodzić za przyjęty standard piękna danej monety. Katalogi, które powstają, opisują już podstawowe trzy stany zachowania, polskie III, II, I, niemieckie sehr schon, vorzuglich, stempelglanz a angielskie very fine, extremally fine i uncirculated. Pierwsze periodyki numizmatyczne wydawane regularnie wprowadzają w swoich katalogach stan IV, schon, fine, czyli taki trochę nie ukrywajmy, stan złomowy. Oczywiście, ze względu na swoje walory historyczne nie zawsze moneta w czwartym stanie zachowania jest monetą złomową i czasami warto i taką dołączyć do kolekcji. Po pewnym czasie pojawia się również stan określający monety, które nie zasługują na stan I/I-, ale również nie są tak brzydkie, aby można było je zdegradować do stanu drugiego. Okołomennicza po polsku zwykło się mawiać, about uncirculated weszło do kanonu nazewnictwa angielskiego.

W międzyczasie również koło roku 1960 w USA, powstała skala Williama Sheldona, dentysty z zawodu, dzięki której upowszechnieniu rozczłonkowano ogólnie przyjęte w Europie trzy czy cztery stany zachowania tworząc w każdej grupie mniejsze podgrupy określane oprócz literowego miana, odpowiednio do dopiero co tworzonych standardów, numerem od 1-70, gdzie jeden to "totalne dziadostwo", a siedemdziesiąt "cud miód".

Zakładając, że większość, nawet jeśli co poniektórzy nie do końca chcą się zgodzić na jakieś standaryzacje, znają jednak tzw. książkowe, z reguły podobne do siebie definicje i opisy konkretnych stanów zachowania, i o ile (co zazwyczaj jednak wśród "zawodowców" stanowi rzadkość) sami się tym nie za bardzo kierują, jest w stanie zrozumieć tych, którzy sztywno starają się tych reguł przestrzegać. W świecie numizmatycznym często widać dosyć spore różnice w ocenie stanów zachowania przez konserwatywnych numizmatyków starej daty a młodszych, z nowego pokolenia zbieraczy. Również i w gradingach spore różnice są zauważalne, przy utrzymaniu tych samych "numerków".

Co by nie mącić, jako firma przyjęliśmy, następujące definicje stanów zachowania, kierując się nie tylko dobrem klientów, ale także nieprecyzyjnością, ulotnością i zmiennością ludzkiego postrzegania oraz płynnością ocen różnych jednostek. Kilka poniżej zestawionych definicji odpowiada wszystkim możliwym stanom zachowania, z których również i my korzystamy. Stany te są zgodne ze standaryzacją światową i zostały opisane niejednokrotnie w czasopismach oraz podręcznikach numizmatycznych, znaleźć je jednak można również na stronach banków, mennic oraz firm numizmatycznych.

Stan I+ - w procesie wybijania monet stosuje się specjalnie rytowane stemple, które się zużywają podczas kolejnych uderzeń. Pierwsze kilkadziesiąt/kilkaset sztuk monet to tzw. "Erstabschlagi", czyli odbitki z pierwszej fazy zużycia stempla, charakteryzujące się śliczną lustrzaną powierzchnią, przypominającą czasami do złudzenia swoisty rodzaj stempla lustrzanego, choć nie są nim wybite. Również szczegóły reliefu w takich monetach są zachowane w całości, bez uszczerbków, wytarć i uszkodzeń, nie mówiąc już o rantach, które również muszą być nienaruszone. Stan I+, spotykany ekstremalnie rzadko w naszej firmie odpowiada w amerykańskiej skali numerycznej W. Sheldona (stosowanej w NGC czy PCGS), najwyższym notom stawianym w danej grupie monetarnej, zazwyczaj są to noty nie mniejsze niż MS65, dla monet po roku 1945, i nie mniejsze niż MS64 dla monet wcześniejszych. W dawniejszych latach odbitki z pierwszego stempla często dostarczane były na rynek kolekcjonerski bądź do gabinetów numizmatycznych.

Stan I - niemiecki Stempelglanz, angielski Uncirculated. W naszej polskiej nomenklaturze tzw. stan menniczy, czyli krótko mówiąc, egzemplarzy wychodzących prosto z mennicy. Oczywiście należy tutaj zaznaczyć, że przysłowiowa Pani w okienku bankowym, czy starodawny banco-finansista, raczej nie posiadali pierwszych stu ideałów, lecz zazwyczaj tysiące, co prawda menniczych, ale jednak egzemplarzy z późniejszej fazy bicia stempla. Oczywiście, precyzyjność dzisiejszych urządzeń menniczych zapewnia świeżość menniczą bardzo dużych ilości egzemplarzy, nie zmienia to jednak faktu, że raz na jakiś czas coś się w stemplu wytrze wykruszy i należy go wymienić. Reasumując, stan I to taki, który dotyczy monet nie będących w obiegu i nie noszących śladów obiegu, które zachowały wyrazistość i jakość menniczą szczegółów, śliczny zegarowy z reguły połysk oraz lustro w tle. Ponieważ monety często obijają się czasami o siebie podczas procesu produkcji w mennicy (np. spadając do specjalnego podajnika) również w mennicy mogą posiadać postprodukcyjne nieliczne niedoskonałości, które my jako firma zazwyczaj podkreślamy użyciem stanu I/I- bądź ewentualnie przy większych menniczych wadach I-. W amerykańskiej skali Sheldona, ten zakres odpowiada wszystkim MS'om odpowiednio do MS64, dla monet przed 1945 rokiem, i do MS65 dla monet późniejszych.

Stan I-/II+ - ciekawy zakres obejmujący monety tzw. "okołomennicze". Z języka angielskiego about uncirculated, w skali niemieckiej natomiast z braku tak naprawdę właśnie tego stanu stosuje się często zamiennik unc-, bądź vz/stlg (vorzuglich/stempelglanz - inaczej 2/1 - taki środek). W tym "zakresie piękności" należy uwzględnić okazy mennicze, ale noszące ślady tzw. "obrotu handlowego" (w przybliżeniu chodzi tu o np. monety ze starych worków menniczy np. już otwartych wielokrotnie rozsypanych i zsypanych z powrotem), bądź nieznacznie skalane obiegiem sztuki prawie (robi WIELKĄ różnicę :) mennicze. Oczywiście najwyższe partie reliefu powinny pozostać czytelne i tylko w kilku punktach, jak to się mówi, ruszone obiegiem, połysk zegarowy bądź standardowe mennicze lustro absolutnie konieczne. W skali Sheldona są to numerki z całego zakresu AU - czyli AU50,55,58, czasami możliwe lekkie pokrycie z monetami w niskich granicznych MS'ach 60/61.

Stan II - czasami jeśli moneta ładniejsza i troszkę zbliża się do stanu wyżej, bądź sprawia takie wrażenie, to stan monet (ewentualnie podpicowany plusikiem) w sumie bardzo ładnych, nie będących jeszcze wielce przytartymi, z zachowaną bardzo dużą w stosunku do ideału ilością szczegółów menniczych, bez uszkodzeń. Powierzchnia takiej monety posiada jeszcze częściowy bądź szczątkowy połysk, jednocześnie widać już wyraźnie, że moneta była chwilę w obiegu, że w tym czasie wielokrotnie spotkała się z "towarzyszką" w portfelu, niejedną ręką, czasami małą delikatną, czasami dużą i mocną, raz to męską a raz to i damską dotykana była, niejeden flausz portfela widziała i w niejednej ciemnej kieszonce spodni noszona była. Często takie monety są wystarczająco ładne i robią jeszcze wrażenie, a co za tym idzie warto je czasami dołączyć do kolekcji, tym bardziej, iż cena ich często jest całkiem przyzwoita biorąc pod uwagę stosunek cena jakość. Przy bliższym przyjrzeniu się dzisiejszemu rynkowi, można zadać sobie trud i policzyć, że jest to opcja wyjątkowo satysfakcjonująca w szczególności w przypadku monet starych (np. starej polski), gdzie nie przepłacamy za stan zachowania, a i moneta cieszy oko, bo jeszcze daleko jej do stanu obiegowego trzeciego.

Stan III - bardzo szeroki zakres piękności, choć trudno w stanie trzecim mówić o urodzie monety, gdyż krążki takie ładne niestety już nie są, choć muszą być czytelne i właściwie niezniszczone, bez większych mechanicznych uszkodzeń. Próżno szukać tutaj jakiegoś wyjątkowo urzekającego połysku, czy ładnego lustra w tle. Zazwyczaj monety stanu trzeciego, dotyczy to również stanów III+ i czasem nawet II-, należy traktować jako monety praktycznie obiegowe o dosyć dużym stopniu wytarcia najwyższych partii reliefu, bądź trochę przewrotnie szczegóły mogą wydawać się jeszcze całkiem niezłe, jednak wtedy powierzchnia zazwyczaj nie zachęca, moneta jest wyblakła, wyszarzała, często sprawiając wrażenie monety zużytej. W nomenklaturze zachodniej stan ten określany jest eufemistycznie VF (very fine) ss (sehr schon), czyli bardzo ładny, aby wesprzeć możliwości sprzedaży monet tak naprawdę nieładnych. Oczywiście, fakt iż monety stanu III, są bardzo tanie w odniesieniu do stanów ładniejszych i w wielu wypadkach w szczególności monet po roku 1918, nierzadko można je nabyć w cenach zbliżonych do ceny kruszcu, bądź niewiele drożej, jest niezaprzeczalny, należy jednak również pamiętać, jak mawiają numizmatycy zawodowcy "prawdziwa numizmatyka nie składa się tylko i wyłącznie z monet menniczych". I rzeczywiście stare talary dukaty, rzadkie i unikatowe okazy warto mieć czasami w III stanach zachowania, ponieważ albo innych nie ma, albo jest to jedyna możliwość dostąpienia zaszczytu posiadania monety rzadkiej za przyzwoity jeszcze niewygórowany pieniądz.

Stan IV - na koniec należy również wspomnieć o stanie IV, czyli już typowo przeznaczonym dla monet, uszkodzonych, brzydkich, wytartych, jednym słowem złomowych. Takich monet nie warto wkładać do kolekcji, zdaniem wielu, jest to tzw. szrot numizmatyczny. W Internecie jest nawet stowarzyszenie przeciwników złomu numizmatycznego. Ten angielski fine (F), bądź niemiecki schon, określa monety słabe, których nabywanie powyżej wartości kruszcu w nic zawartego jest nazwijmy to nieopłacalne ekonomicznie i nie należy tego robić. Oczywiście bywają i wyjątki od reguły i są to monety unikatowe, których w żadnym innym stanie nie da się nabyć. Wtedy taki zakup jest uzasadniony.

Poniżej stanu czwartego trudno mówić o monetach czytelnych, stany piąte i szóste to monety kompletnie nieczytelne, niekolekcjonerskie, bezwartościowe i praktycznie do wyrzucenia. Nawet w przypadku bardzo rzadkich egzemplarzy otrzymanie "godziwego pieniądza" za taki "ogryzek" graniczy z cudem.

Podsumowując, sposób oceniania uroku monet w naszej firmie i nasze podejście do stanów zachowania zostało przedstawione powyżej. Tych mniej więcej, oczywiście jak na wstępie zaznaczyliśmy, standardów trzymamy się oceniając monety przeznaczone do sprzedaży. Często sami jesteśmy w posiadaniu monet ogradownych, bądź ocenionych przez inne firmy, i z niektórymi polemizowalibyśmy pewnie również, jednak z racji skromności, braku monopolu na prawdę oraz pewnej dozy tolerancji na spojrzenie innych uczestników rynku, nie robimy tego a wszystkie stosowane przez nas noty staramy się utrzymać w, nazwijmy to, uśrednionych standardach rynkowych. Gdzieniegdzie oprócz zwykłych stanów zachowania podajemy ocenę w skali Sheldona, nie oznacza to jednak, iż będzie ona tożsama z oceną innej firmy zajmującej się oceną oryginalności oraz stanów zachowania.

Krzysztof Szafrański.